Wpis dostępny także w wersji audio.
Do napisania tego artykułu zainspirował mnie udział w warsztatach fotograficznych, o których już pisałam. Kiedy wybierałam się na te warsztaty nie wiedziałam do końca jak będą wyglądać. Na miejscu dowiedziałam się, że będziemy fotografować ludzi na ulicy.
Ten temat był dla mnie zupełnie obcy, uwielbiam fotografować (głównie przyrodę), ale robienie zdjęć obcym ludziom?
To nie dla mnie.
Wiadomo, że wiązało się to z tym, że muszę podejść do obcego człowieka i zamienić z nim kilka słów. To nie jest na zasadzie „Dzień dobry czy mogę zrobić panu/i zdjęcie?” , pstrykam i odchodzę. Każde spotkanie wiązało się z tym, że musiałam opowiedzieć kim jestem, do czego są te zdjęcia. To była rozmowa, czasem dłuższa czasem krótsza.
Ale trafiałam na ludzi, z którymi rozmawiałam długo, bo nie chciałam traktować ich przedmiotowo.
Chcę jeszcze wrócić do pierwszego warsztatowego spotkania. Kiedy padło hasło, że mamy fotografować życie ludzi, nie przestraszyłam się, tylko pomyślałam „spróbuję” z uśmiechem na twarzy.
Poczułam, że to dla mnie wyzwanie. Dlaczego?
Bo jeszcze kilka lat temu obróciłabym się na pięcie i nigdy bym tam nie wróciła mówiąc „to nie dla mnie”, „ja nie potrafię”, „dajcie mi spokój”. Siedziałam tak mocno w tych swoich schematach, że nikt by mnie namówił. Koniec, kropka. Sama utwierdzałam się w przekonaniu, że są rzeczy nie dla mnie, bo…zawsze coś. Och wymówek było mnóstwo. Znasz to?
Nawet już nie chcę myśleć, ile fajnych rzeczy mnie ominęło, teraz wiem, że tak musiało być, bo to nie był ten czas. Niestety są ludzie, którzy nie dają sobie szansy, przez całe życie stoją w miejscu i nie odnajdują swojego czasu. Ja go odnalazłam. Ci co mnie znają, czytają, wiedzą, że to był proces, który trwa nadal. Pracuję nad tym codziennie. Tak, codziennie. Długą drogę przeszłam, żeby być w tym miejscu.
Projekt fotograficzny to kolejny puzzel do mojej życiowej układanki.
Dzięki niemu otworzyłam się, przełamałam te swoje opory i nawiązałam wspaniałe kontakty.
Moja praca, która trwała trzy miesiące, została doceniona, bo dwa zdjęcia znalazły się na wystawie wieńczącej ten projekt. Ale wystawa nie była moim celem. Owszem chciałam, aby moje zdjęcie się na niej znalazło, ale miałam świadomość tego, że wyjście do ludzi pomoże mi w pracy nad sobą. I to było dla mnie ważne.
Jest jeszcze jedna ważna kwestia o której nie pisałam w mojej relacji z robienia zdjęć „Życie i ludzie Wielkiej Wyspy”. Prowadzący, który wybierał zdjęcia do wystawy nie był do końca z nas zadowolony. Uważał, że nie przyłożyliśmy się do tego projektu, miał inne oczekiwania. Należy wspomnieć, że jest to fotoreporter z czterdziestoletnim stażem – osoba, która wejdzie z butami każdemu i wszędzie. Natomiast, kiedy to usłyszałam od razu wyraziłam głośno swoje zdanie (czego kiedyś bym nie zrobiła, bo przecież wstyd) i zapytałam czego oczekiwał. Nie do końca przekonały mnie jego argumenty, ale fotografia jest sztuką, którą każdy odbiera subiektywnie i nigdy nie będzie takiego zdjęcia, które spodoba się wszystkim. Ja przede wszystkim oczekiwałam od prowadzącego wskazówek praktycznych, żeby wziąć je pod uwagę na przyszłość. W każdym razie jestem z siebie zadowolona i powiedziałam to głośno. Za plecami usłyszałam komentarze powiedziane szeptem, więc ich wydźwięk raczej nie był pozytywny.
Ale też mnie to nie obchodzi, mówiłam w swoim imieniu, bo byłam pewna tego co zrobiłam.
I tu także jest postęp, bo kiedyś bym się nie odezwała, przyjęłabym krytykę bez słowa i być może bym stwierdziła, że nie nadaję się do tego typu zdjęć. I może tak jest.
Robienie tego typu zdjęć było dla mnie świetną przygodą, ale nie zamierzam się tym zajmować na co dzień. Chcę tu zaznaczyć istotną rzecz – pomimo, że przełamałam się, to gdybym teraz miała znów podejść do obcej osoby, to nadal miałabym w sobie strach. Lęki dotyczą różnych aspektów – nigdy nie wiesz na kogo trafisz, a może wyzwie cię ten ktoś i pogoni.
To jest trudne zadanie, bo jak napisałam na początku musisz nawiązać z obcą osobą kontakt i co najważniejsze – zrobić jej dobre zdjęcie.
Dlatego uważam, że była to dla mnie kolejna życiowa lekcja.
Po tym jak to opisałam ktoś mi napisał „podziwiam cię, że tak się przełamałaś, że jesteś taka otwarta”. To jest opinia osoby, która tylko zobaczyła moje zdjęcia i przeczytała krótki artykuł na ten temat. Dlatego tutaj piszę o tym, żebyś wiedział mój czytelniku, ile mnie to kosztowało energii i za każdym razem, jak wracałam ze zdjęć później potrzebowałam odpoczynku, przede wszystkim psychicznego, bo musiałam się zregenerować. Czułam się, mówiąc kolokwialnie, wypluta.
I nie będę ci ściemniać, że zrobiłam to raz i jest to dla mnie bułka z masłem. Bo nie jest.
Ale mam satysfakcję, że spróbowałam, że nie wycofałam się. Chciałabym, abyś zapamiętał, że każdy z nas ma opory, większe, mniejsze, każdy przed czym innym. Zaakceptuj to, ale nie na zasadzie, że nie będę nic robić, bo się boję i koniec, bo się do tego nie nadaję. Spróbuj zrobić krok do przodu. Spróbuj się przełamać i pomyśleć, że więcej zyskasz niż stracisz.
Bo nawet jeśli nie do końca wszystko się uda, to próbowałeś – i to jest sukces.
Nigdy nie mów „wiedziałem, że tak będzie”. Nigdy, bo to prowadzi tylko do coraz większej blokady.
Ja nie mam tak zwanego farta w życiu. Wszystko, co osiągnęłam to ciężka praca, więcej upadków niż wzlotów. Wiem, że są tacy, którym bardziej szczęście sprzyja i nie mówię tu o ludziach, których znam tylko z widzenia. Zaakceptowałam to i szczerze cieszę się z sukcesów innych. Na przykład kilka razy już wysyłałam moje prace fotograficzne na konkursy i ani razu nie zostałam nawet wyróżniona. No i co? Robię dalej zdjęcia, bo to kocham, to czuję i robię to z sercem. Nie podcina mi to skrzydeł.
Widocznie nie ten czas, muszę jeszcze podszkolić swój warsztat albo po prostu w jury są osoby o innej wrażliwości 🙂
Podobnie jest z pisaniem – kocham pisać, robię to i będę to robić, bo również to wypływa z mojego serca.
Najważniejsze co chcę przekazać w tym wpisie, to abyś zaufał sobie.
Miałam takie dni, że nie jechałam robić zdjęć, bo czułam, że nie podejdę do nikogo. Było też tak, że jechałam i nie podeszłam do nikogo, pomimo, że widziałam fajne sytuacje. Akceptowałam to, nie ganiłam się. W takich sytuacjach warto okazać sobie wsparcie, bo skoro potrafisz okazać wsparcie innym, to dlaczego nie okażesz go sobie?
Nazwałam ten wpis „Bój się i rób”, bo tak to wygląda, strach jest, ale działamy. Nie zamierzam ci wmawiać, że strachu nie będzie. Będzie. Strach nawet czasem może być mobilizujący, chociaż muszę przyznać, że w moim przypadku tak nie jest.
W ciągu tych trzech miesięcy robienia zdjęć miałam tyle adrenaliny, że cieszyłam się kiedy nadszedł koniec. Ale odpocznę trochę i ruszam dalej ku przygodzie zwanej życiem.
Wiem, że jeszcze dużo wyzwań przede mną.
Moje zwierzęta mocy mi to przekazały. O zwierzętach mocy przeczytasz już za dwa tygodnie na moim blogu.
Nie chcę osiadać na laurach, chcę uczyć się nowych rzeczy, poznawać ludzi i żyć pełnią życia.
Pasjonatka świadomego życia i dobrej książki. Menedżer domu, lubi pisać o tym, co przynosi życie i fotografuje uciekające chwile. Relaksuje się na rowerze i na łonie natury.
Gratulacje! Jesteś niesamowita! Najlepsze lekcje życia są właśnie rozwijające, mocne i często związane ze strachem. Kwestia tylko tego jak je będziemy odbierać i analizować. Docenić siebie to trudna sprawa, ale krok milowy, przynajmniej dla mnie ❤️❤️❤️a zdjęcia robisz piękne ❤️
Uczę się tego cały czas, czasem jest lepiej czasem gorzej, ale idę do przodu 🙂
Oj, kochana, jak mi wyjmujesz te słowa z serca. Dokładni taki mam teraz stan. Zmiany, rozedrgania, wzrost wrażliwości. Przechodzę ten stan i czekam na nowe. Ściskam Cię mocno! Dobra wolna duszo 🙂
Cieszę się Aniu, że akurat trafiłam z tym wpisem w twoje doświadczenia. Trzymam kciuki!
Mnie również stres nie motywuje do działania, ale tak jak piszesz w pewnych okolicznościach jest nieunikniony, a do działania trzeba przejść. Ludzie z mojego otoczenia go nie dostrzegają, gdyż (nie wiem dlaczego tak jest) wyglądam na spokojną i opanowaną. Ale strach wewnętrznie daje mi się we znaki. Czuję, że trudniej mi wziąć oddech, mam poczucie, że drżą mi kolana, czuję że mam gorące uszy i podświadomie wiem, że gdy się odezwę będę się plątać w mojej wypowiedzi. Nie umiem pozbyć się tego uczucia i świadomość, że inni widzą to inaczej nie pomaga mi… a jednak trzeba jakoś funkcjonować.
Mam podobnie! Też wyglądam podobno na spokojną i opanowaną a tak naprawdę to serce wali mi jak oszalałe.
Pani Moniko, cieszę się, że Panią poznałam osobiście na spotkaniu autorskim Agnieszki Dubaniowskiej i mogłam zrobić Pani kilka zdjęć. Nie wiedziałam wówczas nic o Pani , ale wkrótce na mojej stronie pojawił się Pani Blog, który zaczęłam śledzić od samego początku. Podziwiam Pani zdjęcia, które są coraz lepsze, a wiele z nich jest na wysokim poziomie. Oceniam to mimo iż jestem tylko fotografką amatorką od wielu lat. I chociaż jestem już w takim wieku, że może to się wydawać komuś śmieszne, ale dla mnie dzień bez możliwości fotografowania to dzień stracony. Boleję nad tym, że mój obecny stan zdrowia nie pozwala już na codzienne wychodzenie z aparatem w plener. I ja również przed laty wystawiałam zdjęcia do różnych konkursów i w trzech przypadkach nawet z ogromnym rezultatem. Ale ten konkurs, w którym teraz Pani brała udział był na bardzo wysokim poziomie, gdyż nie chodziło tylko o zdjęcia, ale również o relacje z napotkanymi ludźmi. Może być Pani z siebie dumna. Ale zdjęcia to swoją drogą, lecz uważam, że ma Pani talent literacki, który powinna wykorzystać, publikując nie tylko na FB, tego Pani życzę i pozdrawiam serdecznie.
P.s. Udostępniam Pani Blog o samego początku mojej wnuczce, która chce się dostać do Technikum Fotograficznego.
Bardzo dziękuję za ten komentarz – szczery, od serca. Dziękuję też, że jest Pani ze mną. Uważam, że w każdym wieku dobrze jest mieć pasję i podziwiam Panią, że dzień bez fotografowania to dzień stracony. Bardzo się cieszę, że podzieliła się Pani swoją, jakby nie było, częścią życia. Z całego serca życzę dużo zdrowia, aby mogła Pani fotografować jeszcze przez wiele lat.
Monika jesteś wielka 🙂 Naprawdę czuję ogromną dumę i radość, że mogę być częścią Twojego życia. Jesteś jedną z tych osób, które mnie inspirują i pokazują, że warto żyć po swojemu. Naprawdę warto.
Twój talent fotograficzny rozkwita, dla mnie Twoje zdjęcia są piękne i mam na myśli zarówno fotografie natury, ale także Kobiet.
Projekt, w którym brałaś udział na pewno było kolejnym ogromnym krokiem na przód – jeśli chodzi o wychodzenie ze strefy komfortu – brawo!
Czuję w kościach, że Twoich zdjęć przedstawiające pełne pasji Kobiety – będzie jeszcze wiele… widzę oczami wyobraźni te sesje w pięknych okolicznościach przyrody (tak jak Twoja ostatnia sesja w Trzech Źródłach), w pięknych kawiarenkach z duszą… Kobiety artystki, Kobiety pisarki, malarki, inne fotografki, Kobiety pracujące z ludźmi, ze zwierzętami, odważne Kobiety kochające świat i żyjące w zgodzie z Sercem… <3 <3 <3 :)))
Dziękuję Ci kochana za te słowa, wiele dla mnie znaczą 🙂
Jak dobrze wiem o czym piszesz Monika. Znam to z własnego doświadczenia. Ze stresem mam tak samo jak Ty, dla mnie on nie jest mobilizujący a raczej mnie spalający. Marzę bym mogła kiedyś go zrzucić raz na zawsze i nigdy go w sobie nie mieć. Zwłaszcza wtedy gdy na czymś bardzo mi zależy, to chciałabym wyjść i w moim przypadku zaśpiewać bez rozedrganego głosu, tego całego stresu, który zmniejsza powietrze o połowę w płucach. By dać z siebie wszystko perfekcyjnie i wręcz idealnie. I tak jak Ty, walczę ze sobą, ze swoimi obawami związanymi z moim marzeniami, które tak bardzo chcę spełnić by być zawodowo spełniona, by być szczęśliwa i czerpać z tego radość. To trudna walka i chyba bardzo długotrwała ale robię i działam bojąc się cały czas… by kiedyś zdobyć to o czym marzę. 🙂
Fantastyczne podejście! Ja staram się działać w podobny sposób. Ciągle mam wątpliwości odnośnie tego, co robię, ale nie pozwalam, by mnie zatrzymywały. Nieraz muszę się przełamać, ale idę do przodu 🙂
Bardzo ważny wpis. Wielu ludzi strach paraliżuje i tyle.. nie idą do przodu. Dziękuję:)
Pięknie ukazany kawałek fotograficznego doświadczenia. wspaniałe podejście do pracy.Bije sama mądrość.Więcej można zdobyć dobrocią. Wchodzenie na siłę,nie zawsze przynosi efekty.nauczyciel się myli.
Też tak myślę 🙂