Wpis dostępny także w wersji audio

 

 

Kolory towarzyszą nam w życiu, są z nami, zachwycają. Jedne nam się podobają bardziej, inne mniej. Niosą energię…

Opowiem Wam kolejną osobistą historię, która jest dowodem na to, że nie ma przypadków.

Jakiś czas temu będąc u mojej znajomej Ady zobaczyłam książkę „Energia kolorów”. Wzięłam ją do ręki i poczułam, że powinnam ją mieć.

Z książki dowiedziałam się, że każdy kolor niesie określoną energię i czuję, że coś w tym jest, ale nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałam. Z pewnością nie przez przypadek wybieramy ubrania czy urządzamy mieszkanie w określonym kolorze.
Często jednak działamy pod wpływem trendów, kiedy to „ktoś” głosi jaki kolor jest modny w danym momencie 😉

Pamiętajmy, że wszyscy mamy wrodzoną intuicję i wiemy co jest dla nas dobre, co nie.
I żadne trendy nie są nam potrzebne. Nie potrzebujemy do tego modowych „guru”.

No ale wiadomo jak jest, wszechobecne krzyczące reklamy, itp.
Zakładam, że czytający moje wpisy mają świadomość czemu to służy.

Niejednokrotnie słyszałam także o aurze, którą ma każdy z nas wokół siebie. Ponoć może się ona zmieniać. Wiem, że są osoby, które mogą taką aurę sprawdzić, ale póki co nie mam potrzeby tego sprawdzać. Pewnie nie znalazłam jeszcze osoby godnej mojego zaufania.

Po kilku tygodniach od natrafienia na wspomnianą książkę zapisałam się na zajęcia malowania intuicyjnego do Pracowni prowadzonej przez wspaniałe kobiety – Asię i Anię. Zawsze ciągnęło mnie do takich działań, ale nie było okazji, a raczej to nie był mój czas.
Były podejścia – miałam okazję być na pewnych warsztatach, na których między innymi miało być malowanie. Jednak albo sama zaprojektowałam coś w swojej głowie albo było to niejasno opisane – myślałam, że będzie to coś w rodzaju malowania intuicyjnego a okazało się, że mieliśmy malować przygotowaną martwą naturę… Jak ja tego nie lubię! Nie lubię jak ktoś mi mówi co mam namalować. Byłam przygotowana na coś zupełnie innego i w związku z tym byłam mocno rozczarowana. Poddałam się temu, ale mój obrazek w ogóle mi się nie podobał.

Czym jest malowanie intuicyjne wg Joanny Idczak* współprowadzącej Słoneczną Pracownię:

„Moje malowanie intuicyjne jest arteterapią związaną z przepracowaniem wszystkiego co wewnątrz nas jest. Mogą to być blokady, które nazwiemy zablokowanymi emocjami, ale również doświadczenia, które przeżyliśmy w tym życiu, ale też doświadczenia, emocje, informacje z którymi przyszliśmy tutaj i one w jakiś sposób mogą nam ciążyć. Ja wykorzystuję w swojej pracy malowanie intuicyjne, dźwięki, pracę z energią.
Malowanie intuicyjne jest pracą poprzez kolor, poprzez ruch pędzlem, ruch ręką, jest pracą ze swoją podświadomością, uruchomieniem procesu i połączenia z wewnętrzną intuicją. Intuicja mówi, że teraz dotykasz informacji w sobie, cel tej informacji jest w początku, to co potrzebujesz uzyskać jest w pierwszym ruchu i pierwotnym impulsie, którego w sobie dotykasz. Kiedy bierzesz bez zastanowienia kredkę, farbę, pędzel, gąbkę i bez zastanowienia nakładasz na podobrazie i stawiasz pierwszą kropkę, coś, czego dalej nie możesz nazwać lub w jakikolwiek sposób dopasować do rzeczywistości, która cię otacza – czyli nie z informacją „namaluję drzewo, słońce, las etc.” tylko z informacją, że za tą kropką, za tą kreską płynie impuls, który ma za zadanie uwolnić się z tego, co nie dotyczy ciebie, np. wgrane przez sytuacje zewnętrzne, ludzi, których spotykamy na swej drodze. To ma się rozpakować, ma zostać czysta prawda. Chodzi o to, aby rozluźnić się, pozwolić sobie na zabawę, być jak dziecko. Wówczas wszelkiego rodzaju trudne rzeczy, które nas spotykają, one stają się bardziej łagodne. W zaufaniu płynie połączenie ze świadomością Źródła i mądrość naszej Istoty, mądrość naszego ciała fizycznego, naszego ciała energetycznego jest tak duża, że traktuje ten proces jako formę potężnego uzdrowienia.”

Ja oczywiście nie przywiązuję się do wszelkich definicji, bo ufam swojej intuicji. Owszem, wysłucham, bo zawsze jestem ciekawa. Dlatego też przytaczam wam słowa Asi. A i tak każdy to zinterpretuje po swojemu o czym Asia mówi podczas zajęć.

Pamiętajcie, żeby nie przywiązywać się do regułek i tego, co ktoś mówi. Najważniejsze jest co wy czujecie.

Dla mnie bardzo ważne było to, co wydarzyło się 28 sierpnia 2024 roku w Pracowni na moich zajęciach z malowania intuicyjnego, na których byłam pierwszy raz.

Zaznaczę, że lubię malować, rysować, choć nie mam takiego pięknego talentu jak niektórzy (którym szczerze z serca zazdroszczę), zdecydowanie lepiej wychodzi mi rysowanie czegoś odtwórczo niż z głowy. Ale nie zadręczam się tym. Uważam, że każdy może malować, jeśli tylko tego pragnie. Czy na swój użytek czy komercyjnie, to już jego sprawa.

Tematem naszego malowania intuicyjnego była „Akceptacja miejsca, w którym obecnie jestem”. W grupie byłam jedyną nowicjuszką, reszta kobiet wiedziała już na czym to polega i od razu przeszły do działania. Ja siedziałam nad pustą kartką i nic…

W pewnym momencie poczułam, że przytłoczyły mnie te ich działania, one rozmawiały, śmiały się i już coś rysowały – najpierw na zwykłej kartce rysujemy cokolwiek, bazgroły, co nam w duszy gra, potem te kartki niszczymy, następnie bierzemy podobrazie i chwytamy za farby. U mnie kartka wciąż pusta. Co gorsza, zaczęłam czuć się źle, bo byłam w tyle.
Tak ja to czułam. Dziewczyny swoje kartki podarły i zabrały się do malowania na podobraziu farbami. Oczywiście nikt nie wywierał na mnie presji, nie zwracał na mnie uwagi, z pewnością to ja tę presję sobie narzuciłam.

No i doszło do sytuacji znanej mi z mojego życia – miałam ochotę wstać i wyjść – znam doskonale to uczucie, uruchomiła się we mnie mała Monisia, która w sytuacji „zagrożenia” ma ochotę wycofać się rakiem… W końcu znak zodiaku zobowiązuje 😉
Asia zauważyła, że coś się dzieje i zaopiekowała się mną. A ja widząc, że ona podchodzi do mnie z miłością poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Zrobiłam wszystko, aby powstrzymać ten płacz.

Wcześniej gdzieś w głowie przeszła mi myśl, że czułabym się dobrze, gdybym mogła malować sama, przy innym stole. Ale nie miałam odwagi tego powiedzieć. Tak, taka jestem. Choć wiele już w sobie przepracowałam, to zdarzają się sytuacje, kiedy mam blokadę, nic nie powiem i mam ochotę… uciec. Albo nic nie mówię, choć nie do końca jest mi dobrze. Wtedy w tej pracowni nie uciekłam, bo pomyślałam, że nic mi to nie da. Więc zostałam.
Asia po chwili jakby wyczytała w moich myślach – „może chcesz usiąść przy stole za ścianą?” Poczułam ulgę. TAK!

Zanim przejdę do dalszej relacji z malowania w pracowni naświetlę tylko, że potrafię skutecznie się zablokować (teraz już znacznie rzadziej), pamiętam kilka takich zdarzeń z dzieciństwa, nie potrafię ich opisać, ale wiem, co wtedy czułam – niejednokrotnie chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam nic z siebie wydusić. I potem to uczucie, kiedy zostanie mi tylko ucieczka i płacz. Nie mam do siebie o to pretensji, akceptuję, ukochuję tę małą Monisię. W szkole podstawowej, nie pamiętam, czy to była druga czy trzecia klasa, podczas pisania dyktanda przestał pisać mi długopis. Co zrobiłam? Nie miałam odwagi powiedzieć tego nauczycielce, pisałam dalej niepiszącym długopisem…

Jest to dla mnie bardzo osobiste wyznanie, o którym nigdy tu nie wspominałam.

Wracając do Pracowni – kiedy trafiłam do osobnego stołu za ścianą od razu poczułam swobodę i przeszłam do działania. Powstał obraz, który mi się podoba 🙂 A właściwie powstało tło obrazu, który potem kończyłam jeszcze przez dwa spotkania w Pracowni.
Po kilku dniach przyszła do mnie informacja, że mam go wykropkować – kropkowanie to ciekawa technika, o której opowiedziała mi Asia.

Sytuacja, która wydarzyła się w Pracowni spowodowała, że musiałam przelać to na „papier” i teraz to czytacie. Najważniejsze, że nikt nie oceniał tam mojego zachowania i mojego obrazu. Bo nie o to w tym chodzi. Bardzo często ludzie na takich zajęciach przechodzą różnego rodzaju procesy i poznają siebie. Proces nie kończy się w momencie skończenia obrazu.

Na koniec przytoczę kilka cytatów z książki autorstwa Dougalla Frasera „Energia kolorów”:

„Kiedy używasz zieleni, ważne jest, abyś z jej pomocą starał się podkreślać swoje artystyczne cechy. Kolor ten stymuluje wywodzącą się prosto z duszy chęć tworzenia, ale nie da się zakończyć tego procesu, dopóki nie uzyskamy namacalnego dowodu naszej kreatywności. Dla wielu z nas oznacza to po prostu pozwolenie wewnętrznemu artyście na tworzenie. Niezależnie od tego, co sobie wmawiamy, każdy z nas ma w sobie kreatywność. To, że nie jesteś artystą, nie oznacza, że nie masz potrzeby tworzenia.”

„Wszelkie przeciwności, z którymi aktualnie się zmagasz, to tylko zadania, które stawia przed tobą Wszechświat, ponieważ pragnie, abyś się czegoś nauczył.”

„Niezależnie od tego, jakie mamy plany i jakie cele przed sobą stawiamy, każda decyzja, którą podejmujemy, prowadzi do odkrycia naszej własnej prawdy. Myślę, że właśnie dlatego w pewnych momentach życia odczuwamy ból i przeżywamy stratę. Chwile te pomagają nam zbliżyć się do prawdy i dają wgląd, którego potrzebujemy, aby żyć dalej.”

 

*Joanna Idczak tak mówi o sobie:

Jestem mistrzem naturoterapii. Specjalizuję się w psychoenergetyce, bioenergoterapii, energoterapii. Jestem uzdrowicielem duchowym.  Moim celem jest praca  i uzdrowienie Duszy, energią, wibracją, informacją i świadomością.  Wykorzystuję też w swojej pracy Arte terapię i dźwiękoterapię. Prowadzę i rozwijam swoją pracownię bioregenezy, pracując z klientami indywidualnie na sesjach lub grupowo na zajęciach. Prowadzę kursy i warsztaty obejmujące wszystko to czym zajmuję się na co dzień. Jestem też trenerem malowania intuicyjnego i dźwiękoterapii.  Pracuję również z dziećmi tworząc im zajęcia pozalekcyjne z malowania intuicyjnego, czyli Arte terapii. Moja codzienna praca jest moją pasją i przede wszystkim sposobem na życie.