Wpis dostępny także w wersji audio

 

Od jakiegoś czasu nie używam stwierdzenia „wierzę” tylko „czuję”. I pisząc „wierzę” nie mam na myśli wiary w jakiegokolwiek bożka, chodzi o to, co czuję odnośnie relacji czy sytuacji w życiu.

Jeśli ktoś mi o czymś opowiada to albo to czuję albo tego nie czuję. Taki przykład – nie wierzę w reinkarnację, ja ją czuję.

Podobnie jest z relacjami – bliższymi, dalszymi. Czuję, kiedy są warte mojej uwagi, a kiedy nie. Czuję też, kiedy ważne dla mnie relacje po prostu zmierzają ku końcowi.

Pamiętajcie, że zawsze piszę o swoich odczuciach, nie musicie się z tym zgadzać, możecie tego nie czuć 🙂 Nie twierdzę, że moje postrzeganie tematu jest słuszne i jedyne.

Co to w ogóle znaczy czuć? 

Może jednak zacznę od „wierzyć” – wierzyć znaczy uznawać coś za prawdę. Wierzyć kojarzy mi się bardziej z umysłem.

Czucie to dla mnie serce. Czucie sercem to dla mnie wibracje. O wibracjach pisałam na moim blogu i jeśli ktoś nie czytał – jest to dobry moment, aby zerknąć do tego wpisu.

Wracając do serca i wibracji – rodzimy się z tą piękną zdolnością czucia sercem, intuicją i miłością w sercu. Niestety żyjąc w systemie jesteśmy tego skutecznie pozbawiani –

wiara (religia), szkoła, praca, sprawiają, że:

religia – zniewala nas, żyjemy pod czyjeś dyktando, powtarzamy modlitwy bez zastanowienia, jesteśmy przekonywani do tego, że bóg (kimkolwiek jest) jest naszym ratunkiem, zbawieniem. Dotyczy to każdej wiary.

szkoła – analizujemy wszystko umysłem, bo wmawia nam się, że tylko „dowody naukowe” są wiarygodne, wszystko inne jest teorią spiskową. A kto tworzy te dowody naukowe… może warto się zagłębić. Uczymy się historii często zakłamanej albo częściowo prawdziwej. Ci, którzy czują są napiętnowani i uważani za odmieńców.

praca – żyjemy w pędzie, wmawia się nam, że musimy zarabiać dużo pieniędzy, aby kupować coraz więcej, czasem mamy więcej rzeczy materialnych, ale coraz mniej czasu dla siebie, dla bliskich. Wali nam się świat. Dlaczego bogaci materialnie ludzie są często nieszczęśliwi, odbierają sobie życie, sięgają po używki? Sam odpowiedz sobie na to pytanie.

Wiem o czym piszę, bo kiedyś byłam związana z konkretną wiarą, chodziłam do szkoły, pracowałam w korpo na etacie. Oczywiście, że każdy z tych wątków (religia, szkoła, praca) tu potraktowałam ogólnie i w skrócie, o każdym z nich można stworzyć osobny, długi wpis.

Bardzo często żyjemy w kołowrotku życia i albo się ockniemy i zmieniamy swoje życie albo umieramy w tym kołowrotku.

Od czego to zależy, że jeden się ocknie a drugi nie? Nie wiem… może tak wybrała nasza Dusza w tym wcieleniu?… Jak kto czuje 😉

Czuć czy wierzyć? Wszystko zależy od sposobu odbioru.

Nie o to chodzi, że mamy się spierać, licytować które jest ważniejsze czy prawdziwe. Jedni czują, inni wierzą.
Ja kiedyś wierzyłam, teraz czuję i znam ludzi, którzy także czują. Wszystko zależy od tego, w którym miejscu w życiu jesteśmy, czy mamy świadomość jak „ci na górze” manipulują nami (bo to już nie jest próba manipulacji, ale jawna manipulacja). Im zależy na tym, abyśmy nie czuli, nie kierowali się głosem serca, byli pozbawieni intuicji. 

Wrócę do mojego dzieciństwa, czasów szkolnych. Zawsze ciągnęło mnie do artystycznych działań. Lubiłam pisać. Kiedy mogłam napisać wypracowanie na dowolny temat moja wyobraźnia nie miała granic. Pamiętam wpis nauczycielki od polskiego w szkole podstawowej „masz fantazję i dar pisania”.
Marzyłam nieustannie. Wyobrażałam sobie różne sytuacje, grałam jak w filmach.
Kiedy bawiłam się sama rozmawiałam ze sobą – grałam różne role. Kiedyś sąsiadka, która mieszkała obok usłyszała moją zabawę na balkonie i myślała, że są u mnie koleżanki, a ja byłam sama. Miewałam prorocze sny.

No ale dałam się ponieść systemowi i na jakiś czas porzuciłam swoje marzenia, swoje powołanie. Przestałam czuć. Ale nie żałuję, tak miało być.
Czuję, że tak wybrała moja Dusza – doświadczyłam tego, aby docenić to, co mam teraz. Dlatego jestem szczęśliwa, że prowadzę bloga, że zajęłam się fotografią. To jest moje. Tak czuję. Z pewnością czucie bardziej przydaje mi się w fotografii, co potwierdzają moi klienci.
Czucie przydaje mi się także w blogowaniu, bo sami wiecie, że jeśli czegoś nie czuję, to nie piszę. Podobnie jest z publikowaniem wpisów – nie idę za ogółem, że trzeba publikować regularnie, publikuję wtedy, kiedy czuję, nie poddaję się sztucznie tworzonym algorytmom facebooka, instagrama.  Zobaczcie – tu też jest manipulacja!

Wpis zakończę słowami z książki Marka Tarana, które idealnie oddają to, co czuję:

„Serce nie potrzebuje rytuałów i obrzędów, gdyż wszystko jest naturalną konsekwencją odkrywania Siebie, po swojemu i w swoim czasie – indywidualnie. Umysł „mnożąc koncepcje ponad potrzebę” mocno angażuje nas w pułapkę kultów, rytuałów, obrzędów i technik, które często przybierają formę grupową lub wręcz masową, co grozi utratą własnego Jestestwa'”

Marek Taran „Święta ladacznica. Sekret kobiecej mocy”