Wpis dostępny także w wersji audio.
Helenka była radosną, ładną nastolatką. Nic więc dziwnego, że chętnych do bycia jej mężem nie brakowało. Miała szesnaście lat, był to czas odpowiedni do zamążpójścia. Na jej drodze pojawił się starszy o cztery lata przystojny Kazimierz. Zakochali się w sobie, jak to często bywa, od pierwszego wejrzenia. Wspólne spacery, listy i modele samolotów, które Kazik uwielbiał sklejać. Zawsze pieszczotliwie mówił do swojej wybranki „Helutka”. Znajomość trwała sześć lat.
Niestety zazdrość jednego z adoratorów Heleny rzuciła cień na tę miłość.
Pewnego dnia Staszek, który podkochiwał się w niej bez wzajemności obwieścił kolegom, że był jej pierwszym mężczyzną. Była to wielka obraza dla dziewczyny i jej rodziny. Sprawa została tak rozdmuchana, że trafiła do rodziców Helenki i co najgorsze również do Kazimierza. Mama Heleny była osobą twardo stąpającą po ziemi, silnego charakteru i nie zamierzała tej sprawy puścić koło ucha. Sprawa trafiła do sądu, żeby oczyścić rodzinę z zarzutów. Było to niemiłe dla samej dziewczyny, bo została poddana badaniu, że nadal jest w nienaruszonym stanie, ale najbardziej zabolał ją fakt, że Kazimierz uwierzył w to pomówienie. Nie mogła się z tym pogodzić i zaczęła myśleć o tym, aby zerwać tę znajomość.
„Cóż jest wart mężczyzna, który wierzy w bezpodstawne oszczerstwa?”
– to były słowa jej matki. Pomimo tego, że Kazimierz uwierzył w te zarzuty nadal kochał Helenę i chciał z nią być. Ona będąc pod wpływem zaciętej matki, któregoś letniego dnia spakowała wszystkie listy, prezenty, modele samolotów do jednego pudła. Podeszła do bramy swojego domu pod którą stał Kazimierz i oddała mu to wszystko. Błagał ją, żeby mu przebaczyła, chciał cofnąć ten czas, w którym uwierzył w te kłamstwa. Patrzyła na niego i czuła jak serce mówi jej „przebacz”, ale odpowiedziała „żegnaj” i odeszła. Wtedy widzieli się po raz ostatni, ale Helena nie zapomniała o nim do końca życia…
Minęło kilka miesięcy, Helena widywała Staszka, który zniszczył jej związek, był on na tyle perfidny, że chciał, aby została jego żoną. Gdy miała dwadzieścia cztery lata, wówczas była już starą panną, jej matka nie była zachwycona tym faktem. Ale jak na życzenie matki pojawił się Leon, prosty, wesoły chłopak w wieku Helenki. Rodzice uznali, że to idealna partia dla niej i robili wszystko, aby młodzi mieli się ku sobie. Leon był zabawny, potrafił wymyślać na zawołanie śmieszne historie i udawało mu się rozśmieszyć Helenkę, która od czasu rozstania z Kazimierzem nie śmiała się jak kiedyś. Ich znajomość ograniczała się zazwyczaj do spotkań przeważnie na rodzinnych obiadach, był to czas wojny i Leon był na służbie.
Po niespełna roku znajomości Helena podjęła decyzję o ślubie.
Radość matki nie miała końca, wyprawiła córce duże wesele, takie jakiego się nie zapomina. Nie tylko z tego powodu uroczystość była przez wszystkich obecnych zapamiętana. Leon nie był złym człowiekiem, ale podczas różnych uroczystości lubił wypić trochę alkoholu. Tak było też w dniu wesela, Helena nie była tym zachwycona, wyszła na dwór, żeby się przewietrzyć. Było upalne lipcowe popołudnie. Przez głowę przechodziła jej ciągle jedna myśl „Kazimierz by tego nie zrobił”. Ale klamka zapadła. Wróciła do gości, do męża, nagle do sali wtargnęła grupa śpiewających przebierańców, zrobili zamieszanie i nagle wszyscy usłyszeli strzał, który skierowany był w stronę Leona. Na szczęście on schylił się, by zawiązać but. Osoba, która strzelała szybko wybiegła, ruszyli za nią bracia Heleny, ale nie udało się jej schwytać. Była także przebrana i najprawdopodobniej był to mężczyzna…
Leon szybko zapomniał o całym zdarzeniu, w końcu but uratował mu życie, poza tym był człowiekiem, który nie rozpamiętywał przeszłych spraw. Helena nigdy o tym nie zapomniała i zdawała sobie sprawę z tego, że mogły to być dwie osoby – Staszek albo Kazimierz. Staszek dowiedziawszy się o całej tej sprawie, przyszedł do Heleny przeprosił ją po raz pierwszy za to, że parę lat temu bezpodstawnie ją oczernił i pragnie tego, aby Helena nie myślała, że to on strzelał do jej męża. Był w tym przekonujący i Helena mu uwierzyła. Kazimierz nigdy się nie pojawił…
Mijały lata, Helena żyła z Leonem, urodziła czwórkę dzieci: dwóch chłopców i dwie dziewczynki. Małżeństwo z Leonem było poprawne, ciężko pracowali, szanowali się. Zawsze jednak, gdy wybuchała między nimi jakaś sprzeczka myślała o Kazimierzu i żałowała, że wtedy przy bramie nie wydusiła z siebie słowa „wybaczam”.
Jedyną rzeczą, która została jej po wielkiej miłości było zdjęcie i
urwany kawałek listu, w którym Kazimierz napisał, że jeśli taka jest jej wola to niech tak będzie a on będzie „wolny jak ptaszek”.
Leon wiedział o całej tej historii, wiedział też, że Helena ma ten list i zdjęcie, ale nie był zaborczym człowiekiem i nie robiło to na nim wrażenia. Był pewny miłości Heleny, zresztą nie bezpodstawnie – Helena była oddaną żoną i matką, pomimo, że w jej sercu był Kazimierz. Helena nigdy nie spotkała Kazimierza, dowiedziała się od kogoś, że wyjechał za granicę, gdzie ożenił się z kobietą niemieckiego pochodzenia, ale nie z miłości. Z Leonem doczekali się diamentowych godów – przeżyli razem sześćdziesiąt lat.
Znam tę historię od mojej babci, bohaterki tego opowiadania. Opowiedziała mi ją, jak byłam dzieckiem, pokazała zdjęcie i list. Uwielbiałam tego słuchać, za każdym razem jak przyjeżdżała do mnie, prosiłam, aby mi to opowiedziała. Pragnęłam, aby po śmierci babci przejąć ten list i zdjęcie, ale nie miałam odwagi jej tego powiedzieć. Jednak udało się – te pamiątki są u mnie i aż trudno mi uwierzyć, że ta kartka papieru i zdjęcie mają ponad siedemdziesiąt lat…
Pasjonatka świadomego życia i dobrej książki. Menedżer domu, lubi pisać o tym, co przynosi życie i fotografuje uciekające chwile. Relaksuje się na rowerze i na łonie natury.
Odsłuchałam wpis w napięciu co będzie dalej.. kończę z łezką w oku… Czasem jedna chwila, jedna decyzja wpływa na całe nasze dalsze życie. Z jednej strony smutek, żal i tęsknota, że Twoja babcia nie wybaczyła Kazimierzowi. Z drugiej strony..z Leonem miała dobre, pełne szacunku życie – dzięki temu, że tak sprawy się potoczyły – jesteś na świecie ???????? tak miało być widocznie, nic nie dzieje się bez przyczyny ????????????
Dokładnie – tak musiało być. Mnie też porusza ta historia, list i zdjęcie traktuję jak relikwię, cieszę się, że mam je u siebie. Historię starałam się jak najwierniej przedstawić, moja babcia nie żyje już 19 lat.
Po przeczytaniu mam ciarki, niesamowita historia. Pokazuje taki wiele, jak można się w wielu decyzjach mylić (albo i nie). Myśl, która mi przemknęła – zgłębiasz tę historię dalej ? 🙂
Tak 🙂
Jak słyszę takie historie to jestem bardzo wdzięczna, za czasy, w których przyszło mi żyć. Dziś rozstanie czy rozwód, a tym bardziej pomówienia nie zmieniają, aż tak bardzo, tak drastycznie naszego życia. Dziękuję Ci Moniko, za tą historię 🙂
Basiu, dziękuję za to, że podzieliłaś się swoimi przemyśleniami 🙂
Ciekawa historia dzięki Tobie ocalona od zapomnienia!
Wzruszyłam się czytając. Naprawdę.
Wspaniała historia.Nie warto rozpamiętywac starych miłości.Bohaterka mogla gorzej trafić.
Dlatego właśnie boję się podejmować decyzje – zawsze napawa mnie strach o zły wybór, który zostanie ze mną na całe życie. Helena mogła się cofnąć kilka razy, wybaczyć, wrócić do ukochanego ale wybrała inaczej. Niestety czasem bywają decyzje od których nie ma odwrotu. To jednocześnie takie ludzkie, piękne a za razem smutne. No cóż, mam nadzieję, że mimo wszystko zaznała odrobiny ciepła od Leona.
Piękna historia, wzruszająca. Pełna smutku ale i szczęścia w ostatecznym rozrachunku. Też często myślę o losach pokolenia naszych dziadków, ile w nich było przypadku, ludzkich dramatów, pojedynczych wyborów które nigdy nie doczekały się happy endu…
Niesamowita historia, świetnie się czyta. Dobrze, że to wszystko zapisałaś i zapamiętałaś…