post gościnny: Agnieszka Żółtowska
tekst napisany w 2014 roku, znajduje się tu.
Był mglisty listopadowy poranek. Po nocy spędzonej w podróży dotarłam do celu. Łobez – Zakład Treningowy przy Stadzie Ogierów Skarbu Państwa zlokalizowany w XIX-wiecznych stajniach z czerwonej cegły, tak charakterystycznych dla pomorskiej architektury. W ciągu dwóch dni miała się tu odbyć próba dzielności dla najlepszych 2,5 letnich ogierów półkrwi, kończąca trzymiesięczny okres pracy i przygotowań w kierunku użytkowania sportowego i hodowlanego, tzw. test 100-dniowy.
Udałam się do biura Zakładu w celu zgłoszenia do aukcji, którą kończyła się próba. Podekscytowana, mimo nieprzespanej nocy i mrozu wertowałam katalog koni dopuszczonych do ostatniego egzaminu.
Po tylu latach realizowało się moje największe marzenie – posiadanie własnego wierzchowca.
Marzenie okupione wyrzeczeniami i ciężką pracą. Stawka 52 koni prezentowała się imponująco. O prym walczyły najlepsze ogiery swojego rocznika w Polsce wyhodowane w elitarnych stadninach państwowych i ośrodkach prywatnych.
Pierwszym testem sprawdzającym przydatność koni do użytkowania wierzchowego był korytarz, czyli wygrodzony pas wzdłuż ścian budynku krytej ujeżdżalni z ustawionymi przeszkodami. W tak zbudowany tunel puszczany był koń, który miał za zadanie pokazać swoją dzielność i styl w pokonywaniu przeszkód. Po skokach luzem nadszedł czas na pracę pod siodłem. Ogiery były prezentowane pod jeźdźcami w trzech chodach, z których każdy był poddany ocenie, oraz w skoku. Z zapartym tchem śledziłam zmagania kolejno prezentowanych wierzchowców notując uwagi w katalogu. Pół setki koni później miałam mgliste pojęcie, który z nich wróci ze mną do domu, gdyż stawka była bardzo wyrównana.
Drugi dzień próby rozpoczął się oceną koni na płycie – koń prezentowany jest w stój, stępie i kłusie, weryfikowana jest też jego bonitacja*.
Po dwudniowych zawodach, podsumowaniach ocen i notatek wybrałam dwa ogiery, o które planowałam toczyć bój na zbliżającej się aukcji. Dwa najlepsze, dwa które ujęły mnie swoją dzielnością, odwagą, ekspresją, ruchem, dwa, które samym swoim istnieniem zapierały dech w piersiach. Nie chciałam myśleć o tym, że wśród starych wyjadaczy, hodowców z kilkudziesięcioletnim stażem, na obcej ziemi, mam znikome szanse na zakup wybitnego konia.
Oni też w to nie wierzyli.
Oj, jak im było w niesmak jak ich w pole wywiodła studentka! Jak chodzili, pytali, że jak to, że kto to, że taki koń…
Po wygranej aukcji, po ustaleniu warunków zakupu z dyrektorem stadniny w Prudniku, gdzie został wyhodowany koń, poszłam do stajni, gdzie stał ELEAR – mój wybrany, wyczekany, wymarzony. Zapytałam, czy chce wracać ze mną do domu. Wtulił chrapy w moje dłonie. Zakupu gratulował sam Władysław Byszewski h. Jastrzębiec – wybitny hodowca, jeździec międzynarodowy, człowiek legenda. Powiedział, że gdyby on mógł go kupić, Elear kryłby elitarne klacze w Stadninie Koni w Walewicach.
Był 23 listopada 2000 roku. Dziś mija 14 lat od tego dnia. I do dziś nie milkną zachwyty tych, którym dane było spotkać tego wspaniałego konia. Konia niezwykle wrażliwego, niezwykle wymagającego, najtrudniejszego w całej mojej karierze jeździeckiej. Silnego, wyniosłego, dumnego, dominującego. Każdy sukces, każdy postęp okupiony był godzinami ciężkich treningów. I dzięki temu tym bardziej cenny.
Przez te 14 lat byliśmy nierozłączni, wiele lat wspólnych treningów, zawodów, wyjazdów na zgrupowania, potem niespodziewana kontuzja, która przerwała przedwcześnie karierę, operacja, leczenie, rehabilitacja…
Nigdy nie był kucykiem do przytulania, zawsze miał swoje zdanie, połamał mnie dwa razy, ale nawet z gipsem nadal go dosiadałam. Nigdy nie zrobił nic złośliwie, ale nigdy też nie pozbył się tej dzikości świadczącej o jego władczym charakterze. Ten koń to największe wyzwanie mojego życia, a jego przyjaźń i zaufanie to największa nagroda.
Dziś Elear jest moim najlepszym przyjacielem, moim sercem i duszą, stanowi nierozerwalną część mnie, jesteśmy jednym umysłem, odczuwamy jednym ciałem, rozumiemy się bez słów. Na jeden gest przybiega do mnie z drugiego końca pastwiska, zostawiając trawę i swoje sprawy, by oprzeć głowę mi na ramieniu i łaskawie pozwolić przytulić się do gorących chrap.
W lutym przyszłego roku Elear kończy 17 lat. Przez te wszystkie lata zmieniał się fizycznie, dorastał, ale charakter i błysk w oku ma wciąż tego 2,5 latka, którego poznałam w pewien mglisty listopadowy poranek…
*Bonitacja – ocena wartości hodowlanej i użytkowej zwierzęcia, wyrażona w punktach przyznawanych za poszczególne partie ciała, chody, typ, wygląd ogólny.
Pasjonatka świadomego życia i dobrej książki. Menedżer domu, lubi pisać o tym, co przynosi życie i fotografuje uciekające chwile. Relaksuje się na rowerze i na łonie natury.
Brak komentarzy