ksiazki_Agnieszki_Maciag

 

Agnieszkę Maciąg kojarzyłam jako modelkę, która występowała w teledyskach zespołu De Mono. Wiedziałam, że nagrała swoją płytę, najlepiej kojarzę utwór „Zatrzymaj czas”. Na jej twórczość (blog, książki) natknęłam się przypadkiem, zaraz po tym, jak zaczęłam zmieniać swoje dotychczasowe życie.

Zaczęłam czytać i…przepadłam,

teksty Agnieszki były tak mi bliskie, jakbym to ja pisała te słowa, chociaż nasze życia bardzo się różnią, to jednak w pewnych kwestiach są bardzo podobne. Najbardziej odczułam to czytając „Pełnię życia”. Jeszcze bardziej uwierzyłam, że to co robię ma sens i pomimo niesprzyjających czasem komentarzy powinnam iść za głosem serca. W swojej kolekcji mam już „Smak miłości”, który krótko mówiąc mnie zafascynował. Skorzystałam z kilku przepisów podanych w tej książce – na stałe zagościły u nas w domu ciasteczka maślane i chałwa. „Smak szczęścia” od dłuższego czasu był niedostępny, ale (ku mojej radości) wznowili wydanie, a potem pojawił się „Smak Świąt”.
„Pełnia życia” jest według mnie książką podsumowującą życie autorki i jest mi najbliższa. Często do niej wracam. Dawkowałam sobie jej czytanie, bo nie chciałam by szybko się skończyła.

Cóż takiego jest w tych książkach?

Wszystko dla osób, które szukają spokoju, szczęścia, wyciszenia. Znalazłam tam porady żywieniowe, przepisy, naturalne sposoby na choroby i wskazówki jak nauczyć się słuchać swoich myśli, popatrzeć w głąb siebie. Czy książka może tego nauczyć? Na pewno pomoże, reszta zależy od nas. Od jakiegoś czasu poszukiwałam informacji o jodze, medytacjach.
W „Smaku szczęścia” znalazłam ogólne informacje, które autorka przetestowała na sobie. Teksty Agnieszki są dla mnie bardzo pozytywne i pełne energii, która nakręca mnie do działania; dzięki niej poznałam i uwierzyłam w Anioły, które mi pomagają.
W „Pełni życia” przeczytałam o Dzieciach Indygo i wiem, że to nie był przypadek, bo ta informacja bardzo mi pomogła w życiowej sytuacji, z którą się zetknęłam.
Teraz już wiem, że na nasze własne szczęście składa się to, co jemy, jakimi ludźmi się otaczamy, co dajemy od siebie (przede wszystkim). 

Zabiegany, dzisiejszy świat nie sprzyja spojrzeniu w głąb siebie, ale z drugiej strony to my ten świat tworzymy i od nas zależy jaki będzie. Najłatwiej jest powiedzieć ”takie dziś czasy”, ale trudniej jest zastanowić się, czego pragniemy. Doskonale to znam, bo też tak kiedyś ŻYŁAM, nie zastanawiałam się nad tym, bo ludzie wokół mnie żyli podobnie.

Wydawało mi się, że inaczej się nie da – trzeba gnać i ścigać się z innymi.

Pamiętam, jak miałam potrzebę słuchania głośnej muzyki, teraz wiem, że chciałam zagłuszyć swoje myśli. Wówczas nie byłam tego świadoma, owszem nadal lubię posłuchać muzyki, ale nie „na cały regulator” i szukam raczej utworów, które niosą spokój i ukojenie.
Uwielbiam mantrę Ra Ma Da Sa.
Czasem naprawdę lepiej zrezygnować z kolejnej materialnej zachcianki i chęci zarabiania większych pieniędzy na rzecz poświęcenia czasu sobie i bliskim. Nasz organizm nie jest maszyną i potrzebuje odpoczynku w stylu nic nie robienia. Dosłownie. Dawniej, jak żyłam w pośpiechu, to wydawało mi się, że siedząc i nic nie robiąc marnuję czas. Siadałam na chwilę i zaraz mnie nosiło, musiałam coś robić, czułam wieczne napięcie. Teraz wiem, że „nicnierobienie” mnie wycisza, uspokaja, daje siłę na zmierzenie się z trudnymi sytuacjami, które traktuję jak wyzwanie a nie zło ostateczne, przede wszystkim nie nazywam ich problemami, tylko mówię sobie:

„muszę zmierzyć się z tym wyzwaniem”.

 

Od niedawna w mojej biblioteczce gości „Smak zdrowia”i „Smak życia”.
W pierwszej, jak tytuł wskazuje znalazłam porady dla zdrowia – przepisy na naturalne leki, potrawy, bezpieczne diety oczyszczające, czyli to, czego od dawna szukałam.
Natomiast w „Smaku życia” odkryłam między innymi przepis na złotą zupę z kalafiora, która podbiła podniebienia domowników.

Bardzo cenię Agnieszkę Maciąg, nie jest nachalna w swoich tekstach,
do niczego nie namawia. Sposób, w jaki pisze bardzo odpowiada mojej wrażliwości, często odwołuję się do jej tekstów i nie jest tajemnicą, że traktuję ją jak duchowego przewodnika.

 

Smak życia

 

 

„Z mojej perspektywy wygląda to tak, że osamotniony człowiek szuka miłości i akceptacji w świecie zewnętrznym – ale nie może ich tam znaleźć. To są potrzeby naszej duszy, nie zaspokoi ich materialny świat. Wszystko w świecie zewnętrznym jest nietrwałe, nie może więc nasycić pragnień naszej wiecznej duszy, która jest energią. Tak więc zagubiony człowiek, który nie rozumie natury swojego bólu, szuka pocieszenia, uspokojenia, a wreszcie zapomnienia nie tam, gdzie trzeba. I tu zaczyna się „patologia separacji”, która prowadzi do autodestrukcji.”     

                                                                          „Pełnia życia”