Wpis dostępny także w wersji audio

 

Dziś będzie o odpowiedzialności. Odpowiedzialność towarzyszy nam w różnych dziedzinach życia, ale chcę się skupić na odpowiedzialności za to, co publikuje się w sieci.

Każdy, kto tworzy coś w sieci – czy to bloga czy nagrywa filmy na YouTube powinien być za te treści odpowiedzialny. Ale nie zawsze tak jest.

Mój punkt widzenia tego jest następujący:
Wszystko o czym piszę na moim blogu to moje życiowe doświadczenia, przemyślenia. Wypowiadam się na tematy, których doświadczyłam. Wywołana do odpowiedzi na tematy, których nie doświadczyłam zaznaczam, że nie byłam w danej sytuacji, bo zawsze mam w głowie, że „tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono”. Mogę snuć teorie, przypuszczenia i koniec.

My ludzie prowadzący bloga o swoim życiu dość często dostajemy prośby, aby doradzić jak zmienić życie. I tu zaczyna być poważnie. Trudno doradzać jak się kogoś nie zna (często jest to wiadomość tekstowa), zna się część czyjegoś życia przedstawionego przez tego człowieka. Nigdy nie wiadomo, czy jest to cała prawda.

I to co najważniejsze – to, co sprawdza się u mnie, niekoniecznie sprawdzi się u ciebie. Z prostego powodu – jesteśmy różni.

Ja nigdy nie napisałam „zrób to, co ja, rzuć pracę na etacie, zajmij się domem i będziesz żyć w spokoju”. Każdy jest inny, ma inną sytuację, nawet jeśli są rzeczy, które łączą nasze historie, to nadal jest ryzyko, że wszystko co ja zrobiłam nie sprawdzi się u ciebie.
Kiedy ktoś mnie pyta jak zmienić swoje życie – odpowiadam przede wszystkim, że jest to proces i trzeba zacząć od małych kroczków.
Ludzie widzą często tylko efekt końcowy – w moim przypadku – uśmiechniętą Monikę na zdjęciu w lesie. Często odbieram takie wiadomości: „widać w tobie spokój, wewnętrzne ciepło, dobrą energię”. Tak i to jest prawda, ale kilkanaście lat temu do głowy mi nie przyszło, że w tygodniu przed południem zamiast siedzieć w pracy za biurkiem będę pedałować po lasach i łąkach albo tańczyć nad brzegiem jeziora 🙂
O wszystkim napisałam na moim blogu, wystarczy przejrzeć wpisy Życiem pisane.
Często też odsyłam do tych wpisów.
Są ludzie, którzy chcą szybkich efektów, gotowej recepty. No to od razu odpowiadam „tak to nie działa.”

Moją misją jest pokazać, jakich zmian ja dokonałam, aby żyć po swojemu. Jeśli kogoś zainspiruję to super!

Poza tym nie jestem specjalistą (na przykład w dziedzinie psychologii czy psychiatrii), nie wezmę odpowiedzialności za kogoś, kto może ma spore problemy zdrowotne i moja rada może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Natomiast zdarza się, że osoby blogujące czy jutuberzy chętnie pomagają, tworzą jakieś poradniki, sesje, warsztaty, a niekoniecznie mają ku temu kompetencje. Opierają się tylko na tym, co sami przeżyli – na przykład doświadczyli depresji i uważają, że, mogą pomóc innym. I to według mnie jest brak odpowiedzialności. Pomagając chorym ludziom samo życiowe doświadczenie nie wystarczy.

Brakiem odpowiedzialności jest w tych dziwnych czasach „pandemii” mówienie co masz zrobić – wiecie co mam na myśli 😉 bo jak tego nie zrobisz to „pandemia” będzie trwała wiecznie. To jest jakaś plaga.
Może czasem jest to powiedziane bez zastanowienia, powtórzone bezmyślnie, ale jakie może być szkodliwe dla innych. Nigdy nie wiesz na kogo trafisz – wystarczy, że będzie to totalnie zagubiona osoba i tragedia gotowa. Ludzie lubią mieć „autorytety”, „guru” i ufają im bezgranicznie. Należę do różnych grup facebookowych, czasem wydawać by się mogło, że są tam świadome osoby, ale po wątkach i komentarzach tam zamieszczanych widać, że tak nie jest.

Nie wiedzą co robić, kogo słuchać, miotają się. Liczą na to, że „guru” powie im co mają robić! Ja zawsze mówię „słuchaj siebie”! Poczytaj w różnych źródłach, ale wnioski wyciągaj sam i myśl samodzielnie, szczególnie teraz w tych czasach. Nikt ci nie powie jak ty masz żyć, nikt nie wie co będzie, a ci co twierdzą, że wiedzą co będzie – uciekaj od nich jak najdalej.

A z drugiej strony kim jest człowiek, który mówi mi co mam zrobić i który niby wie, co jest dla mnie dobre? Dla jednego dobre, dla innego już nie.
Trzeba być czujnym. Obecnie mamy chaos informacyjny i czasem sama mam dosyć.
Kiedy narasta we mnie uczucie, że mam dość robię zazwyczaj jedno – wsiadam na rower i pędzę do lasu. Tam odnajduję spokój. Tam wszystko jest takie, jakie być powinno. Tam nie ma chaosu, lęku ani strachu – a to właśnie zabija naszą czujność. Lęk, strach i chaos.

Przede wszystkim każdy z nas musi być odpowiedzialny za siebie – za to co robi, pisze, mówi. Czytając, słuchając innych warto mieć „z tyłu głowy” że to są ich projekcje, nie nasze. Możemy myśleć podobnie, ale nigdy nie powielajmy bezmyślnie tego, co kto inny napisał czy powiedział.