Wpis dostępny także w wersji audio.
Na wstępie chciałam zaznaczyć, że do wpisu zainspirowała mnie Asia z bloga Puch ze słów – wpis o kalendarzach i plannerach u niej tu.
Jestem człowiek karteczka – większość spraw, terminów zapisuję na kartkach, na biurku mam stojący kalendarz i tam wpisane mam ważne terminy. Na zakupy jeżdżę z kartką, mój mąż zawsze śmieje się, że powinnam to wpisywać do telefonu, który właściwie zawsze mam przy sobie, ale ja lepiej czuję się z kartką, telefon może się rozładować, zepsuć, co tam jeszcze – nie ufam tym urządzeniom. Kartka to kartka.
Dlatego też kocham, uwielbiam notesy, kalendarze książkowe, plannery.
Jestem ich maniaczką, dosłownie. Chociaż i tak od jakiegoś czasu trochę to ukróciłam – bo zdarzały się lata, w których miałam trzy kalendarze książkowe…a korzystałam na bieżąco z jednego.
Co mnie przyciąga?
Przede wszystkim szata graficzna, estetyka wykonania, patrzę i czuję takie ukłucie w sercu i zachwyt wow! Czasem zdarza się, że mam jakiś notes, którego nie zapisuję, bo mi szkoda. Tak wiem, że to może być dziwne…
Moje dzieciństwo przypadło na lata 80-te – kolorowe zeszyty były nieosiągalne, pamiętam szare okładki i zeszyty, w których trzeba było ręcznie robić marginesy.
W zeszycie w kratkę to nie problem, ale już w zeszycie w linie to był wyczyn i trzeba było się mocno postarać, aby były równe. Te szare zeszyty próbowało się ozdabiać kolorowym papierem (który też nie był łatwy do zdobycia), ale taka okładka nie była trwała, szybko się zużywała i była mało praktyczna przy codziennym użytkowaniu.
Pamiętam, kiedyś moja koleżanka przywiozła mi z Niemiec kilka zeszytów na okładce których był Garfield (kojarzycie tego kota? – uwielbiam go ), nigdy tych zeszytów nie użyłam do szkoły, długo leżały niezapisane…
Kiedy teraz robię szkolne zakupy dla mojej córki nie mogę wyjść z podziwu, tyle kolorów, wyboru, wszystko dostępne.
Tylko mieć na to pieniądze.
Dziś chciałabym przedstawić moje perełki – jeden planner (o jaki postęp! :)) na 2021 rok, a reszta to notesy, notatniki, zeszyty.
- Planner Momonde
to już mój drugi rok z plannerem od momonde.co Na ten rok mam wersję Nostalgic mood, na rok 2021 Floral Cloud. Zawsze wybieram wersję tygodniową, tym razem zdecydowałam się na tłoczony monogram „MONIKA” i w ten sposób spersonalizowałam mój planner.
Jest bardzo czytelny, poręczny, nie za ciężki, ma zakładaną gumkę, aby nie otworzył się przypadkowo w torbie. Lubię go zabierać ze sobą, wpisuję do niego terminy sesji zdjęciowych, pomysły na wpisy blogowe, na sesje zdjęciowe, inne sprawy związane z moją pracą fotograficzną i blogową.
- Notatnik „Mały Książę”
Zobaczyłam go na zdjęciu u kogoś na Instagramie, a że jestem fanką Małego Księcia, to musiałam go mieć. Ciężko było go zdobyć, udało mi się na allegro, jakaś pojedyncza sztuka czekała na mnie. Zawiera miejsce na notatki, cytaty i rysunki.
Jak na razie niezapisany, a mam go już trochę.
- Notatnik „Wielka magia”
Nie wiedziałam, że taki notatnik jest, szukałam książki Elizabeth Gilbert „Wielka magia”. Znalazłam taki zestaw – książka z notatnikiem. Ma dużo miejsca na notatki, zawiera także słowa autorki. Również niezapisany 🙂
- Pamiętnik „Ani z Zielonego Wzgórza”
To jest coś cudownego. Mam go właśnie dzięki Asi z bloga Puch ze słów, w swoim wpisie ten pamiętnik pokazała. No przecież znów nie mogłam go nie mieć – fanka Ani (filmu i książki). Pięknie wydany, taki trochę staroświecki, z fragmentami z książki. Ciężki do zdobycia, w księgarniach niedostępny, znów allegro przyszło z pomocą. Mam go niecałe dwa tygodnie, przeglądając wpadł mi do głowy pomysł co będę w nim pisać – moje wpisy będą nawiązywać do poszczególnych fragmentów z książki, które są w tym pamiętniku. Będę się odnosić do tych słów, może to dobry pomysł też na wpisy blogowe?
Taki przykład – na jednej ze stron fragment z rozdziału XXI „Nasze życie to wciąż tylko spotkania i rozstania”. I już można się rozpisać na ten temat.
- Kalendarz Pani Domu
Otrzymałam go kilka lat temu od mojej teściowej. Nie byłam wtedy na etapie Pani Domu, mieszkaliśmy z rodzicami – nie miałam „swojej” kuchni itd. Dopiero, kiedy przeprowadziliśmy się do własnego domu poczułam się Panią Domu. Ale o kalendarzu zapomniałam, leżał sobie w szufladzie. Kilka miesięcy temu szukając czegoś innego w szufladach natknęłam się na niego i zachwyciłam się. Kalendarz jest niedatowany (zaleta), więc może być używany kiedy chcemy. Pięknie ilustrowany, w moim guście.
Ale jeszcze poczeka – mam na niego pomysł, który wiąże się z planami, pewnymi zmianami w naszym życiu.
- Zwykły zeszyt w kratkę
Zeszyt, który kupiłam przy okazji szkolnych zakupów dla mojej córki, od razu wpadła mi w oko jego okładka – podobna do okładki plannera Momonde. Zwykły, niezwykły. Nic więcej o nim nie napiszę, po prostu jest w mojej szufladzie i czeka na swoją kolej.
- Zmysłownik – Kukbuk
Na koniec prawdziwa perełka, która pobija wszystko (mam go od niedawna) – Zmysłownik od Kukbuk. Zdecydowanie jest to wyrób kolekcjonerski – duży, ciężki, złocone obrzeża stron. Pięknie ilustrowany kolażami Aleksandry Morawiak. Dla mnie to taki styl retro. Raczej nie nadaje się do noszenia w torebce ze względu na swoje gabaryty, no ale jakby ktoś się uparł 🙂
Ja go widzę na nocnym stoliku, będę w nim zapisywać (już nawet zaczęłam!) moje myśli, które teraz piętrzą się w mojej głowie. Obecny czas obfituje w różne emocje, często skrajne, będę je tam zapisywać, za jakiś czas (może w lepszym świecie) zajrzę do niego. Chcę zostawić dla potomnych…
Po co w ogóle pisać, zapisywać różne rzeczy? Po co korzystać z zeszytów, notatników, plannerów? Dlaczego nie korzystać z formy elektronicznej?
Po pierwsze – jak już wspomniałam na wstępie, w kalendarzu biurkowym zapisuję sprawy, które muszą być wykonane w danym terminie – rachunki, wizyty u lekarza itp.
Po drugie – jako fotograf w plannerze zapisuję terminy sesji zdjęciowych i wpisuję też miejsca sesji zdjęciowych, które wydają mi się ciekawe. Planner to także miejsce na pomysły odnośnie wpisów blogowych.
Po trzecie – w notesach, zeszytach lubię zapisywać moje myśli – to, co mnie cieszy, nurtuje, irytuje. Jest to czasem forma terapii. Kiedyś usłyszałam takie słowa „papier przyjmie wszystko”. I tak jest zapewne, bo łatwiej coś napisać niż powiedzieć. Szczególnie jeśli chodzi o sprawy pełne emocji.
Niestety zbyt mało piszę ręcznie i do tego się przyznaję, dlatego chcę to zmienić.
Oczywiście, że mam notesy niezapisane, ale cieszą one moje oko. Mam przeczucie, że wkrótce je zapiszę, bo dla mnie forma elektroniczna (aplikacje w smartfonie itp.) jest zupełnie… nie moja. Nie czuję jej. Poza tym elektronika może zawieść (bywa awaryjna, brak prądu, internetu), a papier nie. Nie czytam także książek w takiej formie. Po elektronice w jednej chwili może nie być śladu, a papier nie zniknie nagle.
Mam jakieś takie przeczucie, że nadchodzą czasy, że papier będzie cennym nośnikiem informacji – nawet chociażby dla bliskich, którzy po nas się narodzą – wezmą zeszyt do ręki i zaczną czytać.
Kartka, jej zapach, charakter pisma – to wszystko sprawia, że czujemy blisko osobę, która to pisała. Jak to się ma do oślepiającego ekranu telefonu/komputera?…
Z tym pytaniem Was zostawiam, jestem ciekawa jak to wygląda u Was – forma elektroniczna czy papier? Napiszcie 🙂
Dziękuję Asi za inspirację. Myślę, że teraz jest dobry czas, aby przerzucić się na kartki papieru i…zacząć pisać.
Pasjonatka świadomego życia i dobrej książki. Menedżer domu, lubi pisać o tym, co przynosi życie i fotografuje uciekające chwile. Relaksuje się na rowerze i na łonie natury.
Ja także Ci dziękuję <3
Super są Twoje zbiory. Zainteresował mnie Kalendarz pani domu 🙂 Może nie jestem idealną Panią domu… Ale, jestem w domu A to już jest szczęście… Móc być w swoim domu to szczęście… Dziękuję za inspiracje i pozdrawiam!
Nie ma czegoś takiego jak idealna Pani domu 🙂 Z pewnością nią jesteś, to prawda móc być w domu to wielkie szczęście, codziennie za to dziękuję 🙂
Ależ doskonale Cię rozumiem… W rodzinie słynę ze słabości do zeszytów, kalendarzy i notesów. Karteczek na listy zakupów i różnych „to do” też. I też czasem „szkoda” mi zapisać pierwszą stronę, ale jednocześnie uwielbiam ten moment. Od 10. roku życia piszę pamiętnik (teraz mam 38 lat, więc trochę już nabazgrałam) – i aktualnie zapisywany brulion to najważniejszy egzemplarz. Do tego kalendarz służbowy i kalendarz prywatny… Skarby, o których piszesz (i mówisz) są cudowne! I wierzę, że edytory tekstu nigdy nie zastąpią kartek w pięknych okładkach… Pozdrawiam serdecznie 🙂