Wpis dostępny także w wersji audio.

 

– Spałaś trzy doby… nikt nie wie co się stało, gdzie byłaś… – Łucja usłyszała głos, ale nie mogła rozróżnić czy był to głos kobiety czy mężczyzny.
Nie miało to znaczenia.

Stała na polanie wśród wysokich gór, nad nią rozpościerało się granatowe, burzowe niebo, w tle słychać było szum potoku. Czuła zapach zbliżającej się burzy, w oddali słyszała grzmoty. Było parno, na jej ciele pojawiły się krople potu, ledwo łapała oddech, lniana suknia przywarła do ciała.

Łucja wiedziała, że dokonuje się w niej przemiana.

Wszystko zaczęło ją boleć, całe ciało, czuła każdy mięsień, ból był nieprzyjemny, ale chciała tego. Pragnęła tego z całego serca i duszy, która zawsze wiodła ją do lasu i do dzikości.
W dziczy czuła się u siebie. Wśród ludzi było jej ciężko, dusiła się.

Często, gdy zamykała oczy widziała siebie wśród wilków, głaskała ich futra, z przyjemnością zanurzała swoje dłonie w ciepłym futrze, widziała wilcze zęby, które są jej przyjazne. Innym razem kruk siadał na jej ramieniu i szeptał do ucha słowa:

„co mogę dziś dla ciebie zrobić, gdzie zanieść twoje myśli?”.

Nagle dostała dreszczy jak przy gorączce, nadal czuła ból mięśni. Wiedziała, że zaraz eksploduje. Miała dość błądzenia i szukania, w końcu chciała, aby jej dusza wykrzyczała głośno to, co w niej siedzi. Popatrzyła w niebo – zrobił się w nim otwór przypominający portal, piorun uderzył gdzieś obok. Trzask łamanego drzewa zagłuszył jej krzyk, a właściwie ryk. Musiała go w końcu wyrzucić z siebie. Z bólu ciała, z bólu duszy, który towarzyszył jej przez większość życia.

Zrobiło się cicho. Słyszała każdy szelest, czuła odległe zapachy, wyostrzyły jej się zmysły. Zmierzchało, a ona widziała wszystko dobrze, gdzieś daleko spostrzegła jak przebiega sarna.
„Nie bój się, nic ci nie zrobię” – pomyślała i dotknęła swego ciała. Całe było w miękkim futrze. Miała cztery łapy i podłużny pysk. Była wilczycą.

„Nareszcie. Dokonało się” – odetchnęła z ulgą.

Bóle minęły, poczuła pragnienie, podbiegła do strumyka, podeszła cicho i wolno, spojrzała w swoje odbicie. Była zachwycona: „wyglądam pięknie”.

Nagle usłyszała szelest i głos „co mogę dziś dla ciebie zrobić, gdzie zanieść twoje myśli?”. To kruk usiadł na pobliskim drzewie. Teraz mogli ze sobą rozmawiać. Zaświeciły jej się oczy. Zawsze czuła jego opiekę, także tym razem.

– Jestem tu po to, aby ci pomóc. Jesteś nowa, będę twoim przewodnikiem, nauczę cię jak korzystać ze swoich mocy. Masz intuicję, ale potrzebujesz prowadzenia. Po to tu jestem, jeśli tylko zdarzy się sytuacja, że będziesz w niebezpieczeństwie, rzucę zaklęcie i okryjesz się płaszczem z kruczych piór. Nikt cię nie ruszy.

– Myślałam, że nic mi nie grozi –powiedziała ze zdziwieniem w głosie.

– Zawsze coś komuś grozi, szczególnie teraz, jesteś silna, ale są tacy, którzy będą próbowali cię złamać, którzy będą chcieli naruszyć twoją wolność i godność. Wiedzą, że twoja kobieca moc jest silna i stanowi dla nich zagrożenie, czują to zagrożenie i próbują odebrać wolność. Są tacy, którzy poddali się ich gierkom, bo nie mają otwartego umysłu i bali się głośno powiedzieć co czują. Oni już przepadli, ale ty i tobie podobni przetrwacie i zbudujecie ten świat na nowo.

– Nareszcie – odetchnęła z ulgą. – Marzyłam o tym, pamiętam, kiedy chcieli mnie więzić, kiedy wciąż słyszałam, że jestem słaba i nic nie znaczę, ja jednak się nie poddałam i wychodziłam do lasu. Tam łapałam równowagę, rozmawiałam z drzewami, zwierzętami, ty byłeś blisko mnie.

Dzięki temu jestem teraz tutaj. Widziałam, jak inni się poddali i… dali się zastraszyć.

– Zawsze mówiłem ci, że będzie dobrze. Tylko trzeba być wytrwałym i wysyłać dobre myśli do wszechświata, szanować naturę, bo tu jest prawda. Pomimo, że mówili że wszystko się zatrzymało – my, czyli Natura odrodziliśmy się jak co roku, żyliśmy – ty to zauważyłaś. Byłem przy tobie, aby otaczać cię opieką i tak już pozostanie. Choć nadejdzie czas, kiedy wszyscy będą bezpieczni, ale to nie w tym wcieleniu. Musisz na to poczekać. Nie myśl teraz o tym, liczy się tu i teraz. I jeszcze jedno – daję ci rubin – miej go zawsze przy sobie, on chroni i wzmacnia twą kobiecą siłę.

– Jest piękny – Łucja uśmiechnęła się na widok różowego kamienia na rzemieniu. Poczuła od razu od niego dobrą energię i założyła na szyję. – Czuję, że jest mój. Mam jeszcze jedno pytanie – czy zawsze już będę żyła pod postacią wilczycy?

Kruk zatrzepotał skrzydłami i zdziwiony rzekł:

– Spójrz jeszcze raz w swoje odbicie a wszystkiego się dowiesz.

 

 

*opowiadanie inspirowane obrazem Magdaleny Ojrzyńskiej