„To książka o miłości do świata, do ludzi, do siebie. O doświadczaniu chwili, o ulotności. O tęsknocie, odpuszczeniu i wybaczeniu.
Proza poetycka, która daje nadzieję, skłania do tego, aby się zatrzymać i spojrzeć na siebie i życie z innej perspektywy.” – taki opis widnieje na stronie na której można zakupić książkę.
„Światłocienie” to trzecie wydane przez Magdę dzieło literackie. Wcześniej były „Opowieści światłem i mrokiem pisane” i uwielbiana przeze mnie „Pętla”
Jestem fanką pisania Magdy nie tylko dlatego, że się znamy. Mamy podobną wrażliwość, kochamy realizm magiczny.
Kiedy nasze energie się spotykają dzieją się dziwne rzeczy (szczegóły zostawiamy dla siebie), mniej więcej wygląda to tak jak na załączonym obrazku:
ale też mocno się różnimy – Koziorożec i Rak – kto choć trochę interesuje się astrologią będzie wiedział, że to relacja, która nie tryska tylko tęczą 😊
Wracając do „Światłocieni” – każdy tekst zawarty w tej kwadratowej książeczce jest mi bliski, każdy mi się podoba, daje do myślenia. Nadzieja, tęsknota, ulotność chwili…
Światło czy cień? Ja często jestem na granicy, bo choć kocham światło, które kojarzy mi się z czymś dobrym, przyjaznym, bezpiecznym, to czasami zapętlę się w ciemności.
I też mi z tym dobrze. Poza tym warto zaakceptować swoje „ciemne” strony a nie z nimi walczyć. Równowaga to podstawa!
Każdy ma swoje jasne i ciemne strony 😊 które się przenikają i w zależności od sytuacji dają o sobie znać. Taka magia w nas.
Dla mnie Magda jest nie tylko mistrzynią realizmu magicznego, ale też mistrzynią słowa. Potrafi pięknie ubrać w słowa to, co widzialne tylko oczami Duszy.
Ostatni tekst zawarty w książce Magdy jest dla mnie szczególnie ważny, napisany do zdjęcia mojego autorstwa:
Widok, który miała przed sobą,
choć tak znany jej w sercu,
wciąż pozostawał dla niej obcy.
Krok do celu, tak niepewny.
Poczuła dreszcz,
który przebiegł po jej ciele.
Wokół niej cicho szeptał wiatr.
Zaczerpnęła głęboki wdech.
Chłodne powietrze powędrowało do jej płuc,
wypełniając je orzeźwiającą przyjemnością.
W tym momencie nie istniało nic.
Tylko cisza i przestrzeń. W tej chwili
tak jak ona – wolna.
Uniosła ręce ku górze, pozwoliła
myślom poszybować.
Poczuła, jak przed nią otwiera się inny świat.
Sfera nad nią wirowała, mieniąc się
blaskiem, który rozświetlił cały jej mrok.
Niespodziewany szmer przeszył
mieniącą się pastelami ciszę.
Wzdrygnęła się, a po chwili
uśmiechnęła tak bardzo spokojna.
Nie bała się już. Była gotowa.
Przypatrzyła się swoim dłoniom,
które mieniły się złotem.
Zamiast rąk miała skrzydła. Poruszyła
nimi raz i drugi. Radość wypełniła ją całą.
Spojrzała w niebo. Ujrzała, ze to nie
magiczne wstęgi wędrują w przestworza,
tylko złote ptaki. Wiedziała, że im właśnie
ma towarzyszyć, z nimi ma wędrować.
Takimi jak ona istotami.
Silmukka, Królestwo Przejścia – wyszeptała
i przymknęła powieki.
W ślad za tym uczyniła krok naprzód
i wzbiła się w powietrze.
Pasjonatka świadomego życia i dobrej książki. Menedżer domu, lubi pisać o tym, co przynosi życie i fotografuje uciekające chwile. Relaksuje się na rowerze i na łonie natury.
Brak komentarzy