Wpis dostępny także w wersji audio
Trendy dotyczą właściwie każdej dziedziny naszego życia. Trend to coś modnego, na topie, na czasie. Jak wszystko trendy także się zmieniają. Jestem bacznym obserwatorem tego, co dookoła się mnie dzieje. A już przez ostatnie dwa lata wyostrzyłam swoją obserwację jeszcze bardziej. Dostrzegam absurdy, manipulacje, którymi jesteśmy karmieni każdego dnia.
Trendami również jesteśmy karmieni. Moda, social media, odżywianie, aranżacje wnętrz, ogrodów, modele aut, telefonów. Trendy dyktują nam jak mamy żyć. Ktoś gdzieś ustala, że w danym momencie będzie coś modne, no i lawina leci.
Często jesteśmy „atakowani” nie dosłownie, ale stopniowo kawałek po kawałku, jest to nam dawkowane aż w końcu łapiemy haczyk.
Moda
Nie będę komentować tego, co dzieje się na pokazach mody, bo nie interesuję się tym szczególnie i nie rozumiem na przykład tego, że modelka ma kosz wiklinowy na głowie. Może jest to jakiś rodzaj sztuki, niech będzie. Natomiast chcę się odnieść do praktycznego podejścia do mody, czyli tego co na siebie zakładamy. Należę do tych ludzi, którzy lubią kupić sobie coś do ubrania, pomimo, że kupuję już znacznie mniej niż kiedyś, ale daleko mi do kogoś kto ma dwie koszulki, jedną parę spodni i jedną sukienkę. Może kiedyś to się zmieni – nie zarzekam się.
Ale nie gonię za tym co modne, nie zmieniam garderoby dlatego, że zmienił się trend. Akurat w modzie co jakiś czas trend wraca, więc nie warto pozbywać się „starych” ubrań.
Kupuję to, co mi się podoba i czuję, że będzie wygodne. Kiedyś usłyszałam takie stwierdzenie, że „jak nie ubierzesz czegoś przez rok to należy się tej rzeczy pozbyć, bo już jej nie założysz”. Byłam w takiej sytuacji i co gorsza uwierzyłam w to stwierdzenie. Dlaczego co gorsza? Bo pozbyłam się rzeczy, których za jakiś czas mi brakowało. Ostatnio miałam taką sytuację z torebką – mam ich trochę – kupione na przestrzeni kilkunastu lat. Przez kilka lat nie nosiłam tej torebki i nagle tak po prostu do niej wróciłam z radością. Dziękowałam samej sobie, że nie pozbyłam się tej torebki. Nie wierzę już w te bzdury. Po prostu jeśli jakaś rzecz jest niezniszczona niech sobie leży i czeka skoro już ją kupiłam. Podobnie mam z biżuterią – obecnie lubię nosić biżuterię z kamieni naturalnych, ale mam sporo biżuterii z samego srebra, bo kiedyś tylko taką nosiłam, czasem do niej wracam.
Obecnie każdy zakup jest przeze mnie przemyślany, nie kupuję pod wpływem chwili – promocji (kolejny haczyk). Obserwuję sobie daną rzecz i czekam jakiś czas – jeśli nadal jest dostępna i mi się podoba to kupuję, jeśli już wyprzedana znaczy nie była dla mnie 😊 Mam świadomość czemu służy takie podejście, aby pozbywać się „starych” rzeczy – mamy napędzać konsumpcjonizm, kupować, wyrzucać i znów kupować. Jestem na NIE.
Social media
Tu mogłabym napisać powieść… Korzystam z Facebooka i Instagrama i mi wystarczy. No i tu także bacznie obserwuję co się dzieje. Kiedy zaczynałam przygodę z blogowaniem oczywiste było, że szukałam porad jak prowadzić stronę na FB czy profil na IG. Porad mnóstwo, a obecnie to już jest jakiś przesyt. Jedną z takich porad na – ponoć – skuteczne dotarcie do ludzi na Instagramie był tzw. spójny profil, czyli zdjęcia miały być w jednej tonacji kolorystycznej. Nigdy się temu nie poddałam, bo nigdy tego nie czułam i nie podobało mi się to. No ale muszę przyznać, że takie konta miały rzesze fanów. Tak na marginesie podobno to już nie jest modne 😊
Kiedyś dostałam tzw. „dobrą radę”, żeby zdjęcia, które robię w ramach sesji fotograficznych również były jednakowe kolorystycznie, bo na Instagramie świetnie to wygląda. Serio? Każda sesja w tym samym wydaniu? Chciałoby się napisać: WTF? (what the f..k?)
Każda sesja jest inna i na każdą sesję mam inną wizję, także kolorystyczną. Podziękowałam za tę radę i robię swoje 😊
No i muszę jeszcze wspomnieć o trendzie, który w ostatnim czasie nabrał na sile – duchowość, świadome życie, przebudzenie (tego określenia akurat nie lubię).
Jak wiecie od kilku lat jestem na ścieżce świadomego życia, poznaję siebie, skupiam się na tym, co dyktuje mi serce. To tak w wielkim skrócie.
Liznęłam różnych zagadnień – czytam o wpływie kosmosu na nasze życie, korzystam z kart afirmacyjnych, mam karty runiczne, słucham mantr (czasem śpiewam, ale coraz rzadziej), tańczę intuicyjnie, przymierzam się do gimnastyki słowiańskiej, lubię czytać o praktykach szamańskich.
Ale na nic się nie nakręcam tak że świata poza tym nie widzę. To, co robię wypływa z mojego serca, nie robię tego dla poklasku.
Każdy zakup (karty, kamienie naturalne, książki ) jest przemyślany i wypływa z mojego serca. Niestety zauważyłam, że tzw. celebryci czy influencerzy (mniej lub bardziej znani) zrobili z duchowości biznes. Piszą o cudownym przebudzeniu, że porzucili luksusy i żyją w słomianej chatce na Bali. Niektórzy luksusów nie porzucili, ale mówią o minimalizmie, pokazując co chwilę nowy zakup tym samym namawiając innych na zakupy. Nawiązują współpracę z firmami i polecają produkty nie zawsze te, które się sprawdziły. Oglądając YouTube czy przeglądając profile na Instagramie zauważam, że przypominają bloki reklamowe.
Wracając do tematu duchowości. Trąbią na prawo i lewo o tym, że nie mogli spać, bo pełnia, że nów, że zapalają palo santo i białą szałwię, robią rytuały, które często nijak się mają do tego jak powinien dany rytuał wyglądać. Po prostu to robią, bo jest to modne.
Ja czuję i widzę, że nie wypływa to z potrzeby serca, tylko z potrzeby bycia „sławnym” no i z potrzeby posiadania pieniędzy. I teraz żeby było jasne – również zapalam palo santo i białą szałwię, obserwuję księżyc, bo lubię na niego patrzeć i go fotografować, mam kamienie naturalne w swoim domu, przy sobie i w postaci biżuterii. Ale nie robię z tego takiej szopki.
Do różnego rodzaju rytuałów podchodzę bardzo ostrożnie, bo uważam, że zrobione nieumiejętnie mogą zaszkodzić niż pomóc.
Przy okazji rytuałów nawiążę do bębnów szamańskich, które również zrobiły się ostatnio modne. Nawet powstały już wersje wegańskie, nie z prawdziwej skóry – ciekawa jestem co na to prawdziwi szamani? 😉 Z moich informacji wynika, że bęben (prawdziwy bęben) tzw. koń wiatru, który ma spełniać swoją rolę, ma być stworzony w całości z naturalnych części. Dlaczego?
Polecam posłuchać krótki filmik o bębnach:
To, że tworzy się różne wersje bębnów świadczy o tym, że to jest trend, biznes, bo przecież w modzie jest weganizm, więc czemu bęben nie miałby być wegański? W ten sposób będzie więcej klientów. Tylko, że dla mnie nie jest to autentyczne, bo prawdziwy bęben ma określone zadanie i powinien być taki jaki był jak go stworzono.
Mam swój bęben – przyszedł czas, kiedy zapragnęłam go mieć, była to decyzja mocno przemyślana, nie zachcianka. Dźwięk bębna porusza mnie do głębi, kiedy go słyszę mam ciarki i łzy w oczach. Zależało mi, żeby pochodził od osoby, która się na tym zna i nie robi tego dla biznesu. Wraz z bębnem dostałam wskazówki i rozpiskę rytuału ożywienia bębna. Uważam, że bęben nie jest dla wszystkich, a już na pewno nie powinien służyć lansowaniu się. Doszły mnie ostatnio słuchy, że bębny można kupić na AliExpress. O zgrozo!
Na duchowości zbija się obecnie niezły interes. Mnóstwo ludzi jest zagubionych, szuka pomocy, chwyta się różnych warsztatów „które odmienią życie” – nieważne czy jednodniowe czy kilkudniowe, ale odmienią.
Zapewne odmienią życie – odchudzą znacznie portfel, bo często koszt takich warsztatów to kilka, kilkanaście tysięcy.
Im ktoś bardziej znany tym droższy – zatem za co płacisz? Zastanów się.
Ja wiem, że wszystko drożeje i trzeba z czegoś żyć, ale… No właśnie . Zawsze powtarzam – dystans i równowaga. Same warsztaty nie odmienią ci życia – to proces i ciągła praca, możesz dostać wskazówki, ale reszta zależy od ciebie. Jak nie będziesz pracować nad sobą to ani biała szałwia ani bęben ci nie pomoże.
Boli mnie, że duchowość i świadome życie nabrały takiego „modnego” wizerunku i bardzo często są pokazywane w żałosny sposób. A już hitem było dla mnie, kiedy dostałam kiedyś propozycję wejścia do piramidy finansowej pod otoczką duchowości – tak, moi drodzy, takie coś też istnieje, oczywiście pod piękną przykrywką miłości i wsparcia.
Jestem na NIE.
Odżywianie
Kolejny temat rzeka. Na szczęście nigdy nie nakręcałam się na dany sposób odżywiania (ale zawsze czytam etykiety, szczególnie tekst małym drukiem 😉).
Miałam do czynienia z ludźmi, którzy potrafili zmienić sposób odżywiania drastycznie. No i różnie się to kończyło, niekoniecznie z korzyścią dla ich zdrowia. Niestety widziałam też ludzi, którzy propagowali publicznie określony sposób odżywiania, natomiast „za kulisami” hulaj dusza…
W odżywianiu również są trendy – bo raz jest coś zdrowe, za jakiś czas już nie jest.
Ja nie oceniam – jeśli ktoś uważa, że tylko surowe warzywa i owoce są zdrowe to niech tak się odżywia, jeśli inny chce być weganinem również dla mnie to nie problem. I żeby było jasne – jestem przeciwna masowej hodowli zwierząt i tego w jakich warunkach są hodowane. Mam świadomość, że energia tych zwierząt (strach, lęk) przechodzi na nas przy spożywaniu takiego mięsa, ale nie uważam, żeby mięso samo w sobie było szkodliwe dla człowieka.
Tylko proszę niech ci ludzie nie robią z tego kolejnego biznesu i nie wmawiają, że taki sposób odżywiania jest dobry dla wszystkich, bo nie jest! Każdy z nas jest inny, poza tym uważam, że nasz organizm potrzebuje wszystkiego w umiarkowanych ilościach.
Jestem na NIE.
Nie mogłabym nie wspomnieć w tym tekście o mojej pracy, czyli fotografii. Tu też są trendy, ale ja im nie ulegam. Obserwuję je, obserwuję innych jak do nich podchodzą i to mi wystarczy. Na temat mojego podejścia do fotografii napisałam tekst.
Trendy pokazują nam jak mamy żyć. Ale to nie jest nasze życie, tylko narzucone przez innych.
Każą nam wydawać ciągle pieniądze, co za tym idzie pracować całymi dniami, czasem nocami, uzależniać się od uciech materialnych, wmawiają, że rzeczy materialne dadzą nam szczęście. Konsumpcja, konsumpcja. A ludzie wchodzą w to jak w masło. Trendy pokazują jak mamy wyglądać – ubiór, makijaż. A potem patrzysz na ludzi i wszyscy tacy sami 🙂
U mnie zawsze jest tak, że im bardziej coś jest na topie, tym bardziej mnie od tego odpycha i się temu sprzeciwiam.
Przede wszystkim trendy sprawiają, że nie jesteśmy wolni, bo pamiętajcie, że wolność polega na tym, aby uwolnić się od zewnętrznych wpływów.
I tu jestem na TAK!
Pasjonatka świadomego życia i dobrej książki. Menedżer domu, lubi pisać o tym, co przynosi życie i fotografuje uciekające chwile. Relaksuje się na rowerze i na łonie natury.
Brak komentarzy