Książka Wyśpiewam wam wszystko

 

Kolejna kobieta inspiracja. Najpierw oglądałam jej filmy na Youtubie, potem zakupiłam książkę, która jest biografią. Książka składa się z anegdotek z życia napisanych w formie pamiętnika.

Urszula Dudziak ma w sobie niesamowitą moc przyciągania,

jest w niej energia, która mi się udzieliła. Nie użala się nad sobą, nad swoim wiekiem, bo jak mówi „wiek trzeba nosić jak koronę”. Uwielbiam, jak ludzie mają takie podejście do życia – nie narzekają, uśmiechają się, doceniają małe rzeczy. Ale wszystkiego trzeba się nauczyć. Sama autorka wspomina, że jako młoda osoba taka nie była, wręcz nie doceniała siebie, swojego potencjału, talentu. Bardzo krępowało ją, jak ktoś ją chwalił. Swoją piękną młodą twarz chowała pod burzą włosów, dosłownie zakrywała twarz, że prawie tylko nos było widać. Wiele nauczyło ją życie w Stanach, bo tam ludzie mają zupełnie inne podejście do życia – sama pamięta, jak widząc dojrzałe kobiety w krótkich spódniczkach mówiła „to nie wypada”. Jej motto życiowe:

„What you pay attension to grows”, czyli „na czym się skupiasz to rośnie”.

Wspaniale jest czytać o takich ludziach, słuchać jak opowiadają, co w życiu przeszli, jakich zmian dokonali. Daje mi to siłę do działania, bo chciałabym być taka przez resztę życia. To takie moje małe marzenie – nie być sfrustrowaną starszą panią. Nie lubię osób narzekających na wszystko dookoła i siejących negatywną energię. I nie dotyczy to tylko osób starszych, spotkałam wiele młodych osób niezadowolonych ze swojego życia, ale też nic z tym nie robiących. Dlatego staram się otaczać ludźmi, którzy chcą się zmieniać i robią to. Wiem, powtarzam się – będę to robić, bo tego jestem pewna, w to wierzę i chcę to przekazać innym. Tak, pomagają mi takie książki, czerpię z nich radość. Doceniam ludzi, którzy przeszli wiele w życiu, ale wyciągnęli wnioski i zmienili swoje podejście do życia.

Nie jest sztuką przejść przez życie usłane przysłowiowymi różami,

sztuką jest upaść, czasem nawet spaść na dno, potem podnieść się i iść dalej z dobrą energią. Dlatego historia Uli Dudziak to kolejna historia, która mnie przekonuje i z przyjemnością słucham tego, co ma do powiedzenia kobieta, która kocha siebie. To jest tak silne, że to czuć i widać.

 

Tłumaczę (…) że bardzo często sami się ograniczamy, coś sobie wmawiamy, ktoś nam przylepił jakąś szkodliwą, brzydką łatę i tak żyjemy w fałszywej świadomości, a przez zapomnienie o swoich nieprawdziwych ograniczeniach, tak jak w moim przypadku, odkrywamy w sobie zupełnie kogoś nowego i tacy już na szczęście zostajemy”

 

 

W drugiej swojej książce „Wyśpiewam wam więcej” Ula nadal roztacza wspaniałą aurę i przekazuje czytelnikowi pozytywne wibracje. Uwielbiam anegdoty z jej życia, opowiadane z radością i humorem. Szczególnie tą, w której opowiada jak została pomylona z inną piosenkarką. Ta sytuacja wspaniale obrazuje jaki dystans ma do siebie Urszula Dudziak:

„Pewnego razu, gdy czekałam w hali odlotów lotniska Landvetter na samolot do Polski, podszedł do mnie pan w średnim wieku i zagadnął: „Pani wspaniale śpiewa. Jest pani wielką artystką. Podziwiam panią od lat i jestem autentycznie zachwycony. Pani nazwisko, Krystyna Prońko jest naszym klejnotem narodowym” – ciągnął jednym tchem. Otworzyłam szeroko oczy i odpowiedziałam: „No widzi pan, a mnie ciągle mylą z Urszulą Dudziak”. Na moje słowa wielbiciel wokalu żachnął się i poirytowany zaczął wyrzucać z siebie: „Z Dudziak? Nigdy w życiu! Ona w ogóle śpiewać nie umie! Pani a ona to jak niebo a ziemia, a raczej niebo a piekło”. Zauważyłam, że ma w ręce komórkę i zaproponowałam mu, żeby sobie zrobił ze mną kilka selfie. Będzie mógł się pochwalić, że leciał tym samym samolotem, co jego ukochana gwiazda Krystyna Prońko”.