Wpis dostępny także w wersji audio

 

Dziś będzie o zaufaniu. O zaufaniu do tego, co przynosi życie. O akceptacji tego, co przynosi życie.

Myślę, że obecny czas, jaki zadziewa się teraz na świecie (szczególnie od ponad roku) jest najlepszą lekcją na zaufanie do Stwórcy, Wszechświata (nazwij jak chcesz). Mamy najlepszy dowód na to, że nic nie jest nam dane na zawsze i bardzo mocno to odczuwamy. Dla osób, które wcześniej nie rozumiały tego, jest to trudny czas. Ale nie jest też łatwy dla tych, którzy maja w sobie pokorę i akceptację tego, co dostają od życia.
Wszystko w świecie jest połączone, jest energią, wibracją. To co dajemy od siebie, dostajemy z powrotem. Tak działa prawo przyciągania.

Niby większość z nas o tym wie. Niby… Ale kiedy staje przed nami trudna sytuacja często pierwsze co ciśnie nam się na usta to słowa „dlaczego mnie to spotkało?”

Słowa, które po kilku latach świadomego życia są w mojej głowie w obliczu trudnej dla mnie sytuacji brzmią „wiem, że to jest po coś, moim zadaniem jest zrozumienie po co”. Jeśli mam trudność z samodzielnym znalezieniem odpowiedzi, zwracam się do Stwórcy „powiedz mi po co mnie to spotkało, pragnę się tego dowiedzieć i pracować nad tym wyzwaniem”.

Zawsze dostaję odpowiedź. Po prostu do mnie przychodzi, ale w różnym czasie, czasem szybko, czasem po dłuższym czasie.

Wiem, że dostanę od życia to, na co jestem gotowa. Wiem, że powinnam zaufać. Kiedy w obliczu trudnej sytuacji na chwilę o tym zapomnę i poczuję niepokój przykładam rękę do serca i mówię „będzie tak jak ma być” i dodatkowo spoglądam na moją bransoletkę z kamieni naturalnych i blaszką na której mam wygrawerowane właśnie słowo „zaufaj”.
To mi pomaga.

 

 

Słucham mojego serca, intuicji. Ono nigdy nie zawodzi. Całkiem niedawno, kiedy bliska mi osoba miała kłopoty ze zdrowiem czułam, że będzie dobrze, czułam spokój, choć po chwili odezwał się umysł, który zaczął tworzyć czarne wizje. Przyłożyłam rękę do serca…
Nie poddałam się umysłowi, zachowałam spokój, wysłałam intencje o uzdrowienie tej osoby. Zadziałało. Nawet jeśli nie skończyłoby się dobrze, wiem, że będzie tak jak ma być.

Ostatnio życie stawia przede mną sytuacje, które nie są dla mnie łatwe. Mam czasem wrażenie, że wszystko się wali. Dawno tak źle się nie czułam, jakby coś mnie przerosło. Nabiera na sile, potem trochę łagodnieje, żeby znów uderzyć siłą. Odczuwam to mocno także fizycznie.

Znów nie pozostaje mi nic innego jak wysyłać intencje do Wszechświata i ufać, że będzie tak jak ma być. Wiem, że czegoś ta sytuacja ma mnie nauczyć.

 

Akceptacja nie oznacza bierności, podejścia, że nic nie będę robić, bo będzie tak jak ma być. Akceptacja danej sytuacji oznacza działanie. Już wielokrotnie pisałam, że w trudnych sytuacjach są ukryte dla nas lekcje, nie nauczki, tylko lekcje. Trudne sytuacje najlepiej nas uczą. Wręcz zmuszają do zmian, choć wiem, że nie każdy jest na to gotowy.
Osoby, które nie są na to gotowe będą utwierdzać się w przekonaniu, że to co ich spotkało to kara, będą użalać się nad sobą i nic nie zmienią w swoim życiu. Każdy ma swój czas, nie w tym wcieleniu, to w innym będzie miał to do przepracowania, aż w końcu to zrobi.
Bo dusza dąży do doskonałości.

Przekonałam się, że nie ma sensu tworzyć czarnych wizji na przyszłość, nie ma sensu żyć w strachu i lęku, bo nie wiemy tak naprawdę co się wydarzy. Tworząc czarne wizje osłabiamy siebie, nasze wibracje spadają i nie możemy cieszyć się obecną chwilą, która jest wyjątkowa i niepowtarzalna.

Kiedyś przeczytałam słowa, które mocno do mnie trafiły i nimi chcę zakończyć ten wpis:
„Twoja moc kończy się tam, gdzie zaczyna się strach”